piątek, 19 czerwca 2009

środa, 17 czerwca 2009

Działania dotychczasowe ZKS

Działania dotychczasowe ZKS to:
- pomoc w poszukiwaniu pracy i miejsca zamieszkania (dla chorych w kryzysowej sytuacji bytowo-rodzinnej)
-wsparcie w formalnościach związanych z ubieganiem się o grupę inwalidzką i rentę
-motywowanie i wsparcie w podjęciu i kontynuacji odpowiedniej terapii bądź leczenia
- organizacja indywidualnych spotkań doradczych (psycholog, lekarz, doradca zawodowy, prawnik, kapłan)
-otwarte? wykłady z zakresu psychologii, filozofii, religii nt. współpracy z terapeutą, poznawania siebie, kształtowania własnego człowieczeństwa, itd. (m.in. profesorowie U. S.)
-wyjazdy integracyjne dla chorych i zdrowych na wieś (ognisko, pływanie, prace ogrodniczo-podwórkowe i nauka wspólnego dbania o dom)
-górskie wyjazdy turystyczne pod opieką przewodników beskidzkich i tatrzańskich
- wycieczki rowerowe
- zajęcia aktywizujące umysłowo i ruchowo opracowane we współpracy z psychologami i psychiatrami dla chorych na specyficzne zaburzenia jak np. zespół Tureta
-organizacja tanecznych imprez integracyjnych łączących osoby chore i zdrowe

ZKS - Nasze marzenie

Nasze marzenie
Chcemy podzielić się z Wami pewnym marzeniem, które Bóg pozwolił nam zacząć realizować. A tych, którzy mają podobne marzenia serdecznie zaprosić na spotkanie.
Chodzi o chrześcijańską wspólnotę młodych ludzi (ok. 20-40 lat, te granice absolutnie nie są sztywne!) łączącą osoby zdrowe z tymi, które cierpią na różne psychiczne trudności (depresja, schizofrenia itd.)

Obecnie jest nas kilkoro zdeklarowanych członków grupy i duża liczba sympatyków.
HISTORIA
Wywodzimy się z Duszpasterstwa Akademickiego, związani m.in. z duchowością "małej drogi" św. Teresy od Dzieciątka Jezus za pośrednictwem Ruchu Rodzin Nazaretańskich lub świeckiego Karmelu. Św. Teresa nie boi się słabości, mówi: "Ukochaj swoją niemoc". W jej oczach słabość, również ta psychiczna nie jest przeszkodą, lecz drogą. Towarzyszy nam również pełne nadziei przesłanie XII wiecznej mistyczki Juliany z Norwich: "On chce, byśmy zrozumieli, że całą moc naszego wroga trzyma mocno w swym ręku nasz Przyjaciel. Wówczas to dusza, która wie o tym prawdziwie(...) "wszystkie lęki zaliczy między cierpienia i choroby ciała i obawy umysłu". Chcemy jako wspólnota towarzyszyć braciom szczególnie doświadczonym przez tego rodzaju cierpienia.
WSPÓLNOTA BOGA OJCA W CZĘSTOCHOWIE
Jesteśmy zaprzyjaźnieni ze wspólnotą Boga Ojca w Częstochowie, która w dużym stopniu inspiruje nas. Dlatego serdecznie polecamy Wam stronę www.ojcze.pl. Jest tam mowa o tzw. "towarzyszeniu życiu" i o tym, że stajemy przed potrzebującymi braćmi z pustymi rękoma, bo tylko Bóg obdarza.
SPOTKANIA
Nasze regularne spotkania w duszpasterstwie mają formę grupy dzielenia, która jest naszym wspólnym stanięciem w prawdzie w obecności kochającego Boga.
BUDOWANIE WSPÓLNOTY
Poza tym troszczymy się o budowanie wspólnoty: wyjazdy w góry, warsztaty garncarskie, wspólne rekolekcje, odwiedzanie przyjaciół ze Wspólnoty Boga Ojca w Częstochowie, czy po prostu urodzinowa pizza - wszystko to nasze sposoby odpowiedzi na Jezusowe pragnienie "aby byli jedno".

W sprawie spotkań oraz wszelkich pytań dzwońcie śmiało:
Ania 508 133 949

Teresa z Lisieux, Święta Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, zwana też Mała Teresa, Mały Kwiatek;




A depiction of the Holy Face of Jesus as Veronica's veil, by Claude Mellan c. 1649. St. Thérèse wore an image of the Holy Face on her heart.
Święta Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, zwana też Mała Teresa, Mały Kwiatek; właśc. Marie Françoise Thérèse Martin (dla odróżnienia od św. Teresy z Avila, zwanej Wielką) albo Teresą z Lisieux, urodziła się w Alencon (Normandia) w nocy z 2 na 3 stycznia 1873 r. jako dziewiąte dziecko Ludwika i Zofii. Jej rodzice Zelia i Ludwik byli bardzo religijni. Mieli dziewięcioro dzieci, z których przeżyło pięć dziewczynek. Wszystkie zostały siostrami zakonnymi (cztery wstąpiły do tego samego Karmelu w Lisieux). Dzieci wychowywały się w bardzo religijnej i serdecznej atmosferze. Teresa jako najmłodsza była ulubienicą wszystkich, wyróżniała się radością i pogodą ducha.
W 1877 roku umarła matka Tereski. Dla czteroletniej dziewczynki był to duży wstrząs. Wybrała swoją siostrę Paulinę na "matkę zastępczą". Rodzina przeniosła się do Lisieux. Tereska stawała się coraz bardziej dzieckiem nieśmiałym i nadwrażliwym. Nauka w szkole bardzo ją męczyła. W domu rozpieszczana i w centrum zainteresowania, nie potrafiła przystosować się do warunków szkolnych. Na dodatek jej ukochana siostra Paulina wstąpiła do Karmelu. Dla dziewięcioletniej Tereski był to kolejny cios. Na doznaną utratę zareagowała kompletnym załamaniem. Pojawiały się spazmy płaczu, dreszcze, ciągłe bóle głowy, halucynacje, omdlenia i gwałtowne wybuchy emocji. W czasie jednego z napadów Teresa spostrzegła, że figurka Matki Bożej, stojąca w pokoju, uśmiecha się do niej. Od tej chwili wybrała sobie Niepokalaną na opiekunkę i matkę. Tereska powoli powracała do zdrowia. Nadal była nadwrażliwa, miała migreny i często płakała. W końcu ojciec był zmuszony zabrać dziewczynkę ze szkoły zapewniając jej lekcje prywatne.
W 1886 r. w Boże Narodzenie miało miejsce wydarzenie, które biografowie Teresy nazywają jej "nawróceniem". Po powrocie z pasterki ojciec głośno wyraził zniecierpliwienie jej dziecinnym zachowaniem. Jej siostra Celina przewidywała, że Tereska i tym razem wybuchnie jak zwykle płaczem, ale ona w jednej chwili przeżyła duchową przemianę. "W święto Bożego Narodzenia dobry Bóg dokonał małego cudu. Pozwolił mi w jednej chwili dorosnąć. W tę noc, w której to On z miłości do mnie stał się słaby i podatny na cierpienie, sprawił, że stałam się silna i odważna. Zaczęłam niemal biec jak jakiś olbrzym" - pisze Teresa. Odtąd zerwała z zapatrzeniem w siebie przekonując się, że piękniejszym może być otwieranie się na troski innych, niż zamykanie się we własnych problemach. Tereska zaczynała się przemieniać w coraz dojrzalszą osobę. Zaczynała interesować się troskami służącej, nawiązywać rozmowy z przychodzącymi do domu rzemieślnikami, troszczyć się o dzieci, których matka była chora. Kiedy dowiedziała się o mordercy, który zabił trzy kobiety w Paryżu, modliła się za niego chcąc za wszelką cenę uchronić go od piekła. Został on osądzony i skazany na śmierć przez ścięcie na gilotynie. W ostatniej chwili jednak ucałował Krzyż! Teresa płakała z radości. Jej prośby zostały wysłuchane. Nazwała go swym "pierwszym dzieckiem". Czuła się wystarczająco silna, by walczyć o wstąpienie do Karmelu i pokonać wszystkie przeciwności, gdyż uważano iż jest na to zbyt młoda. Musiała przekonać ojca, wuja, potem biskupa. Podczas pielgrzymki do Rzymu poprosiła Ojca Świętego Leona XIII o pozwolenie wstąpienia do Karmelu w wieku 15 lat. Otrzymuje wymijającą odpowiedź, którą uważała za przegraną.
Jednak, 9 kwietnia 1888 roku, w wieku 15 lat, na zawsze opuściła dom. W Karmelu przebywały już dwie siostry Teresy - Paulina i Maria. Mężnie znosiła wszystkie niedogodności życia wspólnotowego, zimno, oschłość pojawiającą się często na modlitwie, uczuciową pustkę. Najbardziej cierpiała jednak z powodu choroby psychicznej ojca. Był to dla niej następny dramat rodzinny. Prowadziła walkę o wyzwolenie się od rodziny, która co tydzień przychodziła do rozmównicy traktując ją jak małe dziecko.
Teresa była niezwykle wierna regule zakonnej. Rozmowy z siostrami ograniczała z niezłomną konsekwencją do dozwolonej miary. Co więcej podczas krótkich godzin odpoczynku świadomie przyłączała się do sióstr mniej lubianych i niesympatycznych. Kochać bliźniego to dla Teresy przyjmować ludzi takimi jakimi są, nie wybierać sobie najmilszego otoczenia, bowiem któż może wiedzieć, czy sami nie jesteśmy dla innych przykrym utrapieniem.
Teresa na ślubach zakonnych otrzymała drugie imię - Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza. W tym czasie Teresa odkryła drogę dziecięctwa duchowego, która przemieniła zupełnie jej życie. Otrzymała łaskę głębokiego poznania Boga jako Ojca, który nie jest niczym innym jak tylko Miłością Miłosierną. Dzięki łasce chrztu życie każdego chrześcijanina, jest życiem dziecka Bożego, "syna w Synu", który z nieskończoną ufnością zwraca się do Ojca. "Słaba i niedoskonała" Teresa oddała się Miłości Miłosiernej. Miało to miejsce podczas Mszy św. w Niedzielę Trójcy Świętej, 9 czerwca 1895 roku. Teresa nie potrzebowała modlitewnych formułek i książeczek do nabożeństwa: "Ja robię tak jak dzieci, które jeszcze nie umieją czytać, ja mówię po prostu dobremu Bogu to, co chce mu powiedzieć i On mnie zawsze rozumie". Teresa miała do Boga dziecięce, bezgraniczne zaufanie. Tylko ten który nie posiada nic, może zostać czymś obdarowany. Tylko duszę wolna od zaufania we własną sprawiedliwość, we własne dokonania i ludzkie zabezpieczenia, może Bóg napełnić swa mocą. W swoim życiu odkryła prawdę, że sama jest zbyt słaba, aby o własnych siłach osiągnąć doskonałość. Mówiła: "Niepodobna mi stać się wielką, powinnam więc znosić się taką, jaka jestem, ze wszystkimi swymi niedoskonałościami. Chcę jednak znaleźć sposób dostania się do nieba, jakąś małą drogę, prostą i bardzo krótką. Żyjemy w epoce wynalazków i nie ma już potrzeby wchodzić na górę po stopniach. Otóż i ja chciałabym znaleźć taką windę, która by mnie wyniosła aż do Jezusa, bo jestem zbyt mała, by wstępować po stromych stopniach doskonałości. Windą, która mnie uniesie do nieba są twoje ramiona, o Jezu." Teresa zdawała sobie doskonale sprawę z niebezpieczeństwa, które czyhało na jej małej nowej drodze. Kiedy rezygnuje się z wielkich czynów, działań i zasług, daje się pole do działania lenistwu i ucieczce przed odpowiedzialnością, ale Teresa nie chciała poddawać się duchowemu lenistwu. Mała droga Teresy uświęca zwykły, powszedni dzień. Mówi, że nie należy marzyć o czymś nadzwyczajnym, ale wykonywać z miłością to co zwyczajne. Teresa napisała: "Gdy nie mogę nic odczuwać, gdy jestem całkiem oschła, niezdolna aby się modlić, praktykować cnoty, wtedy szukam malutkich okazji, prawdziwie nic nie znaczących czynów, by sprawdzić Jezusowi radość. Na przykład uśmiech, przyjazne słowo jeśli wolałabym raczej milczeć, albo zrobić markotna minę". Jej życie pokazuje, że świętym zostaje się nie przez niezwykłe talenty lub bohaterskie czyny. Świętym jest człowiek, który wszędzie i zawsze żyje w pobliżu Boga, zgodnie ze słowami Teresy: "Nie mogę uczynić się większą..., ale chcę szukać sposobu, aby dostać się do nieba na małej drodze, na drodze prawdziwie prostej, prawdziwie krótkiej, na całkiem małej nowej drodze".
W 1896 r., w wieku 23 lat, Teresa doświadczyła pierwszych oznak gruźlicy płuc, którym towarzyszyły duchowe ciemności. Była to "ciemna nocy wiary". Przez 18 miesięcy czuła się opuszczona i zagubiona, pogrążona w najczarniejszych ciemnościach. Śmierć, której przedtem oczekiwała z radością, jako towarzyszkę do wiecznej szczęśliwości, wydawała się jej wówczas absolutna nicością. Pozostała jej tylko ufność. Mimo cierpień starała się być uśmiechnięta, radosna i jak zawsze skłonna do żartów. Osłabiona przez krwotoki próbowała podtrzymać siostry na duchu. Modliła się, aby po śmierci mogła " czynić dobrze na ziemi, aż do końca świata". Równocześnie skończyła pisać swoją autobiografię, zadanie zlecone jej przez przeoryszę.
Teresa zmarła dnia 30 września 1897 r. Miała wtedy zaledwie 24 lata. W rok po jej śmierci ukazała się utworzona z jej pism książka "Dzieje Duszy", która podbiła świat. Ukryte życie Teresy stało się światłem dla całego świata.
Dnia 29 kwietnia 1923 r. Papież Pius XI ogłosił Teresę błogosławioną. Dwa lata później dokonał jej kanonizacji.
Dnia 19 października 1997 r. Ojciec Święty Jan Paweł II nadał św. Teresie od Dzieciątka Jezus tytuł Doktora Kościoła powszechnego: "Spełniając prośby wielu Braci w biskupstwie i licznych wiernych z całego świata, po zasięgnięciu rady Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych i zdania Kongregacji Nauki Wiary co do doniosłości doktryny, po długim i dojrzałym namyśle, pełnią władzy apostolskiej ogłaszam św. Teresę od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, Dziewicę, Doktorem Kościoła powszechnego. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego."
Przesłanie
Zgłębiając dary otrzymane od Boga Teresa odkryła swoje miejsce w Kościele. W nim pragnęła być miłością. Żyjąc w Karmelu w Lisieux starała się przez całe swoje życie pozostać wierna temu powołaniu. Stąd jej postawę cechuje miłość i oddanie Bogu, Kościołowi, zbawieniu dusz ludzkich. Miłością bez granic kochała swoich najbliższych, współsiostry zakonne, a także oddalonych od Boga i Kościoła - grzeszników.
Teresa zaproponowała na nowo odczytanie ewangelicznego ideału dziecięctwa Bożego i szła "Małą drogą" zaufania Bogu jako Ojcu. Świętość jaką osiągnęła pragnąc pozostać dzieckiem wtulonym w Boże ramiona zafascynowała wiele osób jej współczesnych. Także i w naszych czasach znajdujemy ludzi, którzy poznawszy jej dorobek duchowy pragną dojść do Boga wybierając "Małą drogę" dziecięctwa i prostoty. Jest ona możliwa do realizacji w życiu każdego chrześcijanina. Nie polega ona na stosowaniu surowych pokut, wyrzeczeń, długich medytacji, do których wielu ludzi nie czuje się predysponowanych lub których praktykowanie wymaga specyficznych warunków życiowych.
Teresa proponuje wszystkim drogę prostszą. Pierwszym krokiem na tej drodze jest uznanie własnej małości, zaparcie się siebie, aby móc potem stać się bezinteresownym darem dla Boga i bliźnich. Teresa przypomina wszystkim wierzącym, że trzeba zaakceptować własną ograniczoność i niedoskonałość, że trzeba iść z miłością i ufnością do Boga, po to, aby On sam mógł nas podźwignąć swoją miłością miłosierną i udoskonalić swoją łaską. Cała trudność "Małej drogi" polega na tym, że trzeba pokonać własny egoizm, wyrzec się pychy w spojrzeniu na siebie i swe możliwości. Piękno zaś proponowanej przez Teresy duchowości polega na tym, że ukazuje ona wielkość ojcowskiej miłości Boga. W "Małej drodze" jest mocno obecny element nadziei: trzeba, aby człowiek nie zniechęcał się trudnościami i swymi słabościami w drodze do Boga

W ikonografii św. Teresa przedstawiana jest na podstawie autentycznych fotografii. Jej atrybutami są: Dziecię Jezus, księga, pęk róż, pióro pisarskie
JEJ WIZERUNKI
Jej autobiografia, spisana na polecenie matki przełożonej, zatytułowana później Dzieje duszy, należy do klasyki karmelitańskiej.
Duchowość Teresy od Dzieciątka Jezus bywa utożsamiana z jej "małą drogą". Mała droga wprawdzie nie wyczerpuje całej jej duchowości, jednak stanowi jej centrum i istotne przesłanie.
"Małą drogą" Teresa nazwała "swój sposób dążenia do Boga".
Celem "małej drogi" jest świętość, pełnia miłości, zjednoczenie z Bogiem, chrześcijańska doskonałość. Kluczowymi pojęciami, będącymi na przeciwległych sobie krańcach, które przyczyniły się do odkrycia "małej drogi", są z jednej strony: wzniosły ideał, trudne zadania do wykonania, wielkie trudności, a z drugiej: niemożność osiągnięcia ideału biorąc pod uwagę własną niemoc, niezdolność do sprostania zadaniom formacyjnym własnymi siłami, niemożność wyjścia z kryzysu bez pomocy z zewnątrz. Teresa odkryła rolę, jaka przypada w udziale Bogu i jej podczas całego procesu uświęcenia. Dzieło przekraczające ludzkie siły nie jest wykonywane przez człowieka, ale przez Boga. Od człowieka wymaga się tylko tyle, na ile jest zdolny i nic więcej.

Teresa rozumie, że tylko Bóg może człowieka uświęcić, zatem człowiek powinien się pozwolić uświęcić; Bóg jest Pasterzem wszystkich swoich owiec, zatem w dziele formacji trzeba być jego współpracownikiem; i że z wszelkich duchowych kryzysów Bóg wyzwala człowieka, gdy przychodzi odpowiedni moment. Trzeba z cierpliwością znosić to, czego nie można zmienić własnymi siłami, nie zniechęcając się trudnościami.
Świętą Teresę szybko otoczył "huragan chwały" i stała się jedną z najbardziej adorowanych Świętych Kościoła. Wierzyła zresztą, że dopiero po śmierci rozpocznie się jej prawdziwa misja szczególniejszej orędowniczki dla tych, których ziemska wędrówka jeszcze się nie skończyła: "Czuję, że posłannictwo moje rozpocznie się, posłannictwo wszczepiania w dusze miłości Boga; takiej miłości, jaką ja Go miłuję... nauczania ludzi małej drogi.
NIEBEM MOIM BĘDZIE CZYNIĆ DOBRZE NA ZIEMI. (...) PO MOJEJ ŚMIERCI SPUSZCZAĆ BĘDĘ NA ZIEMIĘ DESZCZ RÓŻ".
http://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/10-01.php3
http://www.thereseoflisieux.org/their-lives/
http://www.theresemovie.com/
http://www.thereseoflisieux.org/

WSPÓLNOTA BOGA OJCA W CZĘSTOCHOWIE

WSPÓLNOTA BOGA OJCA W CZĘSTOCHOWIE
AD:
'Jesteśmy zaprzyjaźnieni ze wspólnotą Boga Ojca w Częstochowie, która w dużym stopniu inspiruje nas. Dlatego serdecznie polecamy Wam stronę www.ojcze.pl. Jest tam mowa o tzw. "towarzyszeniu życiu" i o tym, że stajemy przed potrzebującymi braćmi z pustymi rękoma, bo tylko Bóg obdarza".
Towarzyszenie Ojcowskie
Co to jest towarzyszenie Ojcowskie?
Bądź jakby ojcem dla sierot, a jakby mężem dla ich matki, a staniesz się jakby synem Najwyższego, i miłować cię On będzie bardziej niż twoja matka (Syr 4, 10)
WSPÓLNOTA BOGA OJCA W CZĘSTOCHOWIE spotkanie modlitewne
Każda trzecia sobota miesiąca, godz. 15.00
Zapraszamy na spotkania modlitewne WBO: ADORACJĘ ŻYCIA. Każda trzecia sobota miesiąca, godz. 15.00, Dom Ojca (przy Sanktuarium Krwi Chrystusa), Częstochowa ul. Świętego Kaspra del Bufalo 2/18a, os. Parkitka.
http://www.ojcze.pl/

Stowarzyszenie Psychologów Chrześcijańskich

Stowarzyszenie Psychologów Chrześcijańskich
Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich
Przewodniczącą Zarządu Oddziału Katowickiego SPCh jest Teresa Melich, tel. 0506 662 037.
Spotkania Oddziału odbywają się w siedzibie Ośrodka, ul. Chopina 6/6a, 40-093 Katowice
Ośrodek Poradnictwa i Terapii Psychologicznej: 40-093 Katowice, ul. Chopina 6/6a, rejestracja pon.-czw: 12.00–14.00, w piątki: 9.00-11.00, tel. 032-253 84 86.
http://spchkatowice.ovh.org Kontakt mailowy: katowice@spch.pl
Nr konta Oddziału: GetinBank 96 1050 1108 0000 9060 0041 3524
****
ODDZIAŁ KATOWICKI (Stara strona)
spch.katowice@interia.pl
"Oddział katowicki SPCh spotyka się w każdy trzeci piątek miesiąca o godz. 17.00 w domu katechetycznym parafii Niepokalanego Poczęcia NMP przy pl. Ks.Emila Szramka 2 w Katowicach.
Przewodniczącą Oddziału jest Teresa Melich. Poradnia mieści się przy Pl. Ks. Emila Szramka 4, telefon do rejestracji (w godz. 8-10) to 032/ 253 05 01 "
cel
HISTORIA SPCH
Inicjatywa powołania Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich została podjęta w grudniu 1993 r. przez psychologów wierzących, którzy chcą realizować swoje powołanie zawodowe w duchu Ewangelii. Jest również wyrazem zrozumienia potrzeb tych pacjentów, którzy pragną być uszanowani w swoim doświadczeniu religijnym.
W pracach tych od początku byli zaangażowani zarówno katolicy, jak i protestanci, dlatego przyjęliśmy nazwę "Stowarzyszenie Psychologów Chrześcijańskich". Działalność SPCh ma charakter ekumeniczny.
Historia Od 20 września 1995 r- Działalność SPCh skupia osoby z całej Polski. Biorą w niej udział psychologowie i psychoterapeuci, psychiatrzy, kapłani i przedstawiciele innych profesji. SPCh prowadzi Ośrodek Pomocy Psychologicznej SPCh i Caritas A.W., organizuje coroczne międzynarodowe konferencje naukowe, roczne Studium Psychologii i Psychoterapii, Studium Psychoterapii i Studium Poradnictwa. Współpracuje z organizacjami zagranicznymi o podobnym zakresie działania oraz bierze aktywny udział w Europejskich Sympozjach Psychologii Chrześcijańskiej. Współorganizuje Europejski Network Psychologów i Psychiatrów Chrześcijańskich.
W 2002 roku powstał Ośrodek Pomocy Psychologiczno-Pastoralnej w Płocku. Stowarzyszenie jest jedyną tego typu organizacją w Polsce. W Gdańsku, Poznaniu i Krakowie istnieją oddziały terenowe SPCh. Co najmniej raz w roku o działalności Stowarzyszenia informowany jest Ksiądz Prymas Józef Glemp. W roku 2002 SPCh otrzymało błogosławieństwo Papieża Jana Pawła II.
CELE I ZADANIA SPCh
Celem Stowarzyszenia jest pomoc ludziom przeżywającym psychiczne trudności na bazie zintegrowanej koncepcji człowieka uwzględniającej wymiary biologiczny, psychiczny, społeczny i duchowy. Współczesny człowiek często nie potrafi łączyć w swoim życiu celów najgłębszych z doraźnymi celami życiowymi. Wielu ludzi, wychowanych bez głębszych wartości, traci poczucie sensu istnienia. Wielu także, pomimo chrześcijańskiego wychowania, gubi swoje korzenie i cel życia, traci zdolność do miłości i poszukiwania prawdy, przeżywa głębokie problemy psychiczne i duchowe. Brakuje tych, którzy mogliby pomóc im się odnaleźć. Brakuje też (lub jest mało znany) pełnego modelu człowieka, uwzględniającego wszystkie wymiary egzystencji. Dlatego integrując środowisko chrześcijańskich psychologów i psychoterapeutów staramy się wspólnie podjąć to wyzwanie czasu.
Zgodnie z art. 7 Statutu Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich celem Stowarzyszenia jest:
Propagowanie pełnego rozwoju osoby ludzkiej, uwzględniającego dążenie do zintegrowania rozwoju psychicznego i duchowego.
Ochrona zdrowia psychicznego i duchowego osoby ludzkiej, realizowana w sposób zgodny z wartościami chrześcijańskimi.
Stworzenie forum, łączącego psychologów chrześcijańskich (zarówno katolików, jak i chrześcijan innych wyznań), pragnących możliwie pełnie przeżywać swoje powołanie zawodowe w duchu Ewangelii.
Poznawanie i upowszechnianie chrześcijańskich koncepcji osoby ludzkiej.
Działalność na rzecz rozwoju psychologii teoretycznej i stosowanej, a w szczególności poznawanie i rozwijanie tych metod pracy psychoterapeutycznej i poradnianej, które pozostają w zgodzie z chrześcijańską wizją człowieka.

WYSOKI ZAMEK

Spotykamy się w Wysokim Zamku w Katowicach na Gliwickiej:
http://www.wysokizamek.to.pl/index.php

KRYPTA

spotkania KRYPTA
KATEDRA CHRYSTUSA KRÓLA

Eugenia Elisabetta Ravasio



Matka Eugenia Elisabetta Ravasio
Kim była Matka Eugenia? Kim było stworzenie, które Ojciec nazywał: ‘umiłowana córka...’ ‘Moja roślinka’?
Urodziła się 4 września 1907 roku, w rodzinie wieśniaczej, w San Gervasio d'Adda (obecnie Capriate San Gervasio) w prowincji Bergamo. Uczęszczała jedynie do szkoły podstawowej i po kilku latach pracy w fabryce wstąpiła, w wieku lat 20, do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Apostołów, gdzie rozwinęła się jej wielka osobowość charyzmatyczna, która spowodowała, że już w wieku 25 lat została wybrana Matką Generalną tego Zgromadzenia. W ciągu 12 lat działalności misyjnej otworzyła niemal 70 ośrodków – ze szpitalem, szkołą, kościołem – w najbardziej opuszczonych miejscach Afryki, Azji i Europy. Odkryła pierwsze lekarstwo przeciw trądowi, otrzymując je z ziarna pewnej rośliny tropikalnej, lekarstwa, które potem zbadano i opracowano w Instytucie Pasteura w Paryżu. Zachęciła do misji apostolskiej Raoula Follereau, który w oparciu o podwaliny przez nią położone został uznany apostołem trędowatych.
Zaprojektowała i zrealizowała w Azopté (Wybrzeże Kości Słoniowej) w latach 1939-41 «Miasto Trędowatych» – ogromne centrum przyjęć tych chorych – o powierzchni 200 tys. m2, które nadal jest przodującym centrum w Afryce i na świecie.
Matka Eugenia powróciła do Ojca 10 sierpnia 1990 roku. Najważniejszą rzeczą, jaką nam pozostawiła, jest Orędzie : Ojciec mówi do Swoich dzieci. ..Godnym uwagi jest fakt, że Ojciec – w 1932 roku – przekazał Orędzie Matce Eugenii po łacinie, języku całkowicie jej nieznanym.

O, mój Ojcze niebieski, jak jest słodko i miło wiedzieć, że Ty jesteś moim Ojcem, a ja - Twoim dzieckiem! Przede wszystkim wtedy, gdy niebo mojej duszy jest czarne, a mój krzyż zbyt ciężki, odczuwam potrzebę, aby Ci powiedzieć: "Ojcze, wierzę w Twoją miłość do mnie!" Tak, wierzę, że Ty jesteś moim Ojcem, a ja -Twoim dzieckiem! Wierzę, że czuwasz w dzień i w nocy nade mną i że nawet jeden włos nie spadnie z mojej głowy bez Twojego pozwolenia! Wierzę, że jako nieskończenie Mądry wiesz lepiej niż ja, co jest dla mnie korzystne! Wierzę, że jako nieskończenie Mocny wyprowadzasz dobro ze zła! Wierzę, że jako nieskończenie Dobry, sprawiasz, iż wszystko służy dobru tych, którzy Cię kochają i pomimo rąk, które mnie ranią, całuję Twoją dłoń, która leczy!

Wierzę, lecz pomnóż moją wiarę, a zwłaszcza moją nadzieję i moją miłość! Naucz mnie dobrze widzieć Twoją miłość, która kieruje wszystkimi wydarzeniami mojego życia. Naucz mnie zdawać się na Twoje prowadzenie jak dziecko w ramionach swej matki.

Ojcze, Ty wiesz wszystko. Ty widzisz wszystko. Ty znasz mnie lepiej, niż ja znam samą siebie. Wszystko możesz i kochasz mnie! O, mój Ojcze, ponieważ chcesz, abyśmy prosili Cię o wszystko, przychodzę z ufnością prosić Cię z Jezusem i Maryją o.... (należy wymienić laskę, o którą się prosi). W tej intencji ofiaruję Ci - w jedności z ich Najświętszymi Sercami - wszystkie moje modlitwy, ofiary i umartwienia oraz największą wierność moim obowiązkom. * Udziel mi światła, siły i łaski Twojego Ducha! Umocnij mnie w tymże Duchu tak, żebym nigdy go nie straciła, nie zasmuciła ani nie osłabiła we mnie. Mój Ojcze, proszę Cię o to w Imię Jezusa Chrystusa, Twego Syna. A Ty, o Jezu, otwórz Swe Serce i włóż w nie moje serce, a potem razem z Sercem Maryi ofiaruj je naszemu Boskiemu Ojcu! W zamian za to wyproś mi łaskę, której tak potrzebuję!

Mój Boski Ojcze, spraw, by Cię poznali wszyscy ludzie. Niech cały świat ogłasza Twoją dobroć i Twoje miłosierdzie! Bądź moim czułym Ojcem i chroń mnie wszędzie jak źrenicy Twoich oczu. Niech na zawsze zachowam godność Twojego dziecka. Zmiłuj się nade mną!

Boski Ojcze, słodka Nadziejo naszych dusz, bądź znany, czczony i kochany przez ludzi! Boski Ojcze, nieskończona Dobroci objawiająca się wszystkim narodom, bądź znany, czczony i kochany przez ludzi! Boski Ojcze, dobroczynna Roso dla ludzkości, bądź znany, czczony i kochany przez ludzi!

***
http://www.voxdomini.com.pl/vox_art/eugenia.htm
http://mtrojnar.rzeszow.opoka.org.pl/ojcze_nasz/ravasio.htm

PEDAGOGIA POŚREDNICTWA OJCOSTWA

Aby dać szansę życiu i spowodować jego rozwój, Bóg – Jedyny Ojciec wszelkiego stworzenia, wybiera sobie „POŚREDNIKÓW OJCOSTWA”, którymi są przede wszystkim rodzice: kobiety i mężczyźni zespoleni w jednej (wzajemnej) miłości, sprawcy przyjścia na świat dziecka, którego życie jest zarazem darem Boga i owocem ich miłości.

Istotną cechą Ojcostwa Bożego w jego tajemnicy życia jest również Jego „macierzyńskość”. Ojcowie Kościoła mówią o „Ojcu o matczynym łonie”. Ojcostwo w swej tajemnicy życia ma oblicze matki. Bóg jest niewątpliwie Ojcem człowieka, ale zarazem Jego Matką. Miłość ojcowska i miłość macierzyńska, należą w sposób konstytutywny do Ojcostwa Boga wobec nas.

BYCIE OJCEM PRZEZ BOGA – w swoim sposobie jedno – przybiera u ludzi dwie odmiany: OJCOSTWA, jeśli chodzi o mężczyznę, i MACIERZYŃSTWA, jeśli chodzi o kobietę. Podobną formę Ojcostwa odnajdziemy również w naszych relacjach z niektórymi członkami rodziny, ludźmi zastępującymi nam rodziców lub przyjaciółmi, których towarzysząca obecność jest dla nas szczególnie istotna.

Bóg, od początku istnienia WBO, pokazuje nam, iż ojciec i matka są tymi dwiema osobami, które, nawet o tym nie wiedząc, stają się mniej lub bardziej kompetentnymi rzemieślnikami otwarcia własnego dziecka na rzeczywistość Boga. W oczach dziecka, RODZICE stają się IKONĄ OJCOSTWA BOŻEGO, czyli Boskiego sposobu dawania życia, towarzyszenia jego wzrostowi, chronienia go i karmienia.


Bóg Ojciec odciska więc swą moc życia w podwójnym wymiarze: ojcostwa i macierzyństwa ludzkiego. Jedno z dwojga rodziców, osobno, nie jest w stanie objawić dziecku wystarczająco całości życia, które daje Bóg. Dopiero połączenie ludzkiego ojcostwa i macierzyństwa może dać dziecku wyobrażenie Ojcostwa Boga, jako daru życia i osobistej tożsamości. Stąd, jednym z najważniejszych założeń duchowości WBO, jest postulat ODNOWY KATECHUMENATU RODZINNEGO oraz SUŻBA MAŁŻEŃSTWU I RODZINIE, szczególnie poprzez promowanie CHRZECIJAŃSKIEJ WIZJI OJCOSTWA I MACIERZYŃSTWA.


POŚREDNICTWEM OJCOSTWA – które w WBO przyjmujemy jako bezcenny i niezasłużony dar Ojca – jest również obecność osób z obszaru „pozarodzinnego”, osób, które dzięki łasce Bożej, stają się INSTRUMENTEM ŻYCIA dla innych, spełniając w ich życiu funkcje ojca czy matki, których być może przedtem im brakowało. Osoby te, dzięki otwieraniu się na Miłosierdzie Ojcowskie, odnajdują w sobie taki „odblask” Boskiego Ojcostwa, jakie są w stanie okazać temu, którego życie zostało zranione. Ten „odblask”, ta „łaska własna” będzie niekiedy czerpać podobieństwo bardziej z ludzkiego ojcostwa, czasem bardziej z ludzkiego macierzyństwa, albo z jednego i drugiego jednocześnie. Można więc mówić o ojcostwie lub macierzyństwie duchowym, opartym na coraz silniejszej relacji dziecięcej, która pozwoli otworzyć się w wierze na obecność Ojca
****
Towarzyszenie braterskie
Jest to metoda towarzyszenia w drodze tym wszystkim, którzy podjęli decyzję wejścia do wspólnoty i realizowania charyzmatu WBO.
Jest to jeden ze sposobów realizowania przez członków WBO Słowa Bożego:
Troszczcie się o miłość (por. 1 Kor 14, 1n).
Towarzyszenie braterskie WBO nie jest kierownictwem duchowym i dotyczy przede wszystkim bycia danej osoby we wspólnocie, spraw dotyczących formacji i rozpoznawania przez nią powołania i charyzmatu WBO. Osoba towarzysząca pomaga wchodzić kandydatowi stopniowo w kolejne etapy życia we wspólnocie, troszczy się i jest świadkiem „drogi do wspólnoty”, jego formacji i realizowania reguły WBO. Brat (towarzysz drogi) pomaga rozpoznawać osobie towarzyszącej prawdziwość jej powołania do WBO, rozeznaje, na jakim etapie drogi do wspólnoty jest osoba, której towarzyszy, udzielając jej porad i wskazówek, co do dalszego trwania i formacji w WBO.
Przyjmujemy tę posługę we wspólnocie z wielką pokorą, jako niezasłużony dar Ojca, który czyni nas pośrednikami Swojego Ojcostwa, narzędziami Życia. Wierzymy bardzo mocno, że towarzyszenie braterskie będzie przynosiło owoce naszym braciom we wspólnocie, przede wszystkim w pokonywaniu przez nich wszelkich trudności i oporów przed ufnym rzuceniem się w bezmiar Ojcowskiego Miłosierdzia i przed uwierzeniem w Jego bezwarunkową, darmową Miłość.
***
PODSTAWY PEDAGOGII POŚREDNICTWA OJCOSTWA według J 4, 1-42.
Było tam źródło Jakuba (J 4, 6a)
Centrum chrześcijaństwa jest s p o t k a n i e, a jego źródłem i wzorem więź Ojca z Synem. Studnia Jakubowa, miejsce spotkania Jezusa z Samarytanką, staje się dla nas symbolicznym miejscem spotkania Boga ze zmęczonym człowiekiem, dla którego Życie stało się jedynie czerpaniem wody w środku dnia. Takiej wody, która nie gasi pragnienia i nie ożywia.
Sierota bez Ojca to bez wątpienia we współczesnym społeczeństwie jeden z tych najbardziej zmęczonych Życiem ludzi. Naznaczony głęboką raną Ojca, przez to skoncentrowany na sobie i na własnym poczuciu krzywdy, niepewny, rozbity wewnętrznie, ukrywający lęk i cierpienie, często pozbawiony nadprzyrodzonej perspektywy w patrzeniu na swoje Życie. Ostatecznie bardzo spragniony. Studnia wydaje się być jednym z niewielu miejsc, których się nie boi i w których mógłby znaleźć choćby odrobinę bezpieczeństwa i odpoczynku...Pod warunkiem, że będzie to przestrzeń otwarta na dialog i na autentyczne spotkanie z nim w klimacie wolności. Wówczas, tak jak w przypadku Samarytanki, może stać ono miejscem...uwolnienia. Najpierw własnego słowa, a następnie uwolnienia od całego brzemienia, które dźwiga, i które stało się pasmem niepokoju, zgryzoty i umęczenia.

Pośrednictwo Ojcostwa powinno być najpierw takim właśnie miejscem przy studni - pośrednictwem rozumiejącym, otwartym na dialog i współpracę. Sierota bez ojca, najczęściej w żaden sposób nie przygotowany do przyjęcia orędzia o Ojcowskiej Miłości, domaga się swoistej pedagogii, która uwzględni wpierw jego naturalne dobro jako człowieka, jego życiową sytuację, doświadczenia religijne, poszukiwania i niepokoje . Studnia musi stawać się takim miejscem, w którym umęczony raną Ojca człowiek, poczuje, że może wypowiedzieć to, co nosi w sobie najgłębiej bez żadnych obaw, w atmosferze wolności. Niemożliwe jest opatrywanie rany, ukrytej bardzo głęboko w człowieku, bez stworzenia wpierw możliwości dialogu i swobodnej rozmowy. Sierota bez ojca musi wpierw poczuć, że daje mu się możliwość wypowiedzenia swojego Życia, swojego zagubienia, swojej często niewiary.

Pośrednictwo Ojcostwa staje się możliwe dopiero wtedy, kiedy p o z n a się dziecko i kiedy samemu stanie dla niego ojcem. Wówczas dopiero realne jest przejście (bardzo powolne zresztą) do ukazywania mu w pełni perspektywy jego rozwoju przez zetknięcie go ze Słowem Bożym, z Orędziem o Bożej Miłości. Tę właśnie pedagogię zastosował Jezus w spotkaniu z Samarytanką. Uwalniając w niej jej własne słowo, prowadził ją do odkrywania prawdy o samej sobie, by w końcu przejść do odkrywania wiecznego wymiaru jej Życia.

Studnia Jakubowa staje się więc symbolicznie przestrzenią wolności, miejscem, w którym można znaleźć atmosferę swobodnej wymiany wypowiedzi i wymiany myśli, i które w ten sposób staje się przygotowaniem do przyjęcia Dobrej Nowiny o Bogu, który jest Ojcem. Można tu mówić o pedagogice pre-ewangelizacji, a więc o takim etapie towarzyszenia Ojcowskiego, w którym sierota bez Ojca dojrzewa - w klimacie wolności i tolerancji – do spotkania ze Słowem Bożym.

Funkcje studni Jakubowej we Wspólnocie Bożego Ojcostwa pełni Dom Ojca. Jest to miejsce budowania i przeżywania szczególnej komunii, dzięki której odkrywa się swoje Życie i Życie swoich braci jako największy dar Ojca. Domy Ojca mają stawać się miejscem przyjmowania swojego Życia na nowo, godzenia się z Nim oraz stawania się – dzięki temu - pośrednikami Ojcostwa, narzędziami Boga, w przekazywaniu Życia innym. Pośrednictwo Ojcostwa, aby mogło w pełni realizować swoją misję, domaga się takich właśnie studni Jakubowych, miejsc, w których nie trzeba się bronić, miejsc pokoju, miłości, komunii, gdzie każdy może zostać przyjęty w swojej słabości, kruchości, podatności na zranienie (Jean Vanier).

Ewangelista Jan napisze: było tam źródło Jakuba (por. J 4, 6). Dobra studnia na swoim dnie posiada bijące źródło...Są studnie, w których źródło zostało zasypane, albo już dawno wyschło. Pośrednictwo Ojcostwa to s p o t k a n i e p r z y Ź r ó d l e ! Dlatego modlimy się o to, aby każdy Dom Ojca mógł posiadać – w miarę możliwości – kaplicę z Najświętszym Sakramentem. Dojrzewanie sieroty bez Ojca do odkrycia powołania do Życia w wolności dziecka Bożego, nie dokona się bez owej Wody Żywej, którą będzie codzienna osobista kontemplacja oblicza Chrystusa, Jednorodzonego Syna Ojca, a poprzez Niego, samego Ojca.


Jezus zmęczony drogą siedział sobie przy studni (J 4, 6b)


Rzadko można zobaczyć w Ewangelii Jezusa zmęczonego...Skoro jednak ma się spotkać ze zmęczoną kobietą, akceptuje ludzkie uwarunkowania i sam dostosowuje się do nich. Aby wesprzeć drugiego człowieka, aby z nim być, trzeba być bardzo wrażliwym. Jezus o tym wie. Wie, że aby zbliżyć się do zmęczonego człowieka, nie można stanąć przed nim rześkim, wypoczętym i zaspokojonym. Tylko zmęczony umie zaczekać na zmęczonego. Apostołowie nie poradzili sobie z własnym głodem, poszli więc do miasta po żywność, Jezus nie idzie z nimi, jakby chciał pozostać głodny...Wie, że za chwilę zbliży się do niego człowiek jeszcze bardziej spragniony niż On, bo głodny niezwykłego pokarmu: miłości. Dlatego zmęczony – ale powodowany miłością nie do zmęczenia – czeka na zmęczonego.

To niezwykła obecność. Trwać zmęczonym przy zmęczonym... Ubogim przy ubogim. Sierotą przy sierocie. Prawdziwe spotkanie dokonuje się w słabości serc. Kto wie, może Jezus już w tamtym momencie swojej d r o g i, najbardziej umęczony jest perspektywą owej najboleśniejszej Rany Ojca, która otworzy się niedługo na Krzyżu, gdy będzie wołał: Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił...(por. Mk 15, 34)...

Pośrednictwo Ojcostwa musi stawać się coraz bardziej obecnością pokorną wobec zmęczenia (umęczenia) sieroty bez Ojca, coraz bardziej spotkaniem dwóch głodów, dwóch ubóstw, dwóch ran. Wtedy Rana spotyka ranę. Chodzi o to, by nie czynić coś ubogiemu, ale by stać się jego przyjacielem . Nie mówić, co powinni robić, a czego nie, ale iść razem z nimi.

Stąd pedagogiczną metodą Życia i działania, a także podejmowania posługi towarzyszenia Ojcowskiego jest we Wspólnocie Bożego Ojcostwa m a ł a d r o g a św. Teresy z Lisieux, zwana też drogą dziecięctwa duchowego: uznać swoją nicość; wszystkiego oczekiwać od Boga jak małe dziecko oczekuje wszystkiego od swego ojca; niczym się nie niepokoić; nie gromadzić majątku; pozostać małym, nie mając innego zajęcia jak tylko zbierać kwiaty miłości i ofiary oraz składać je Bogu dla Jego przyjemności; to jeszcze nie przypisywać sobie cnót, jakie się praktykuje, nie myśleć, że człowiek sam ze siebie coś potrafi, ale uznawać, że Pan Bóg składa ten skarb cnót w ręce dziecka, aby się nim posługiwało według potrzeby; jest to jednak zawsze skarb Boga. Na koniec, nie zniechęcać się swymi błędami, gdyż dzieci często upadają (św. Teresa od Dzieciątka Jezus). Metoda małej drogi zakłada p e d a g o g i ę b e z w a r u n k o w e j m i ł o ś c i. Wszystkiego oczekiwać od Boga jak małe dziecko oczekuje wszystkiego od swego ojca może tylko ten, kto ma bezwarunkowe doświadczenie Boga. Towarzyszenie sierocie bez Ojca, które polegałoby na myśleniu: Bóg uzdrowi cię i będzie cię kochał, jeśli będziesz się bardziej otwierać, więcej modlić, częściej spowiadać...”, byłoby wielkim niebezpieczeństwem i drogą skazaną na porażkę. Przed pedagogiką jest zawsze bezwarunkowa miłość. Jesteś kochany taki, jaki jesteś! Zmęczenie Jezusa, jego prośba o wodę, pozwalają kobiecie otworzyć się przed Nim i szybko uwierzyć, że nie traktuje jej z góry i że jest przez Niego akceptowana. Miłość nie jest tylko wielkodusznością, która polega na świadczeniu dobra komuś słabszemu i uboższemu od nas. Jest wymianą, w której każdy daje i każdy otrzymuje. Pośrednictwo Ojcostwa winno stawać się coraz bardziej komunią, wzajemnym zaufaniem. Nie dajemy sierocie bez Ojca jakiegoś czasu, jakichś mądrości, jakichś rzeczy, ale siebie, własne Życie. Taki jest Dobry Pasterz: daje Życie swoje za owce (por. J 10, 11)


Nadeszła kobieta z Samarii, aby zaczerpnąć wody (J 4, 7)


Być tam, gdzie można spotkać Życie, które jest już tylko harówką w samo południe, właściwie nie-Życiem, wegetacją, biernością. I stwarzać takie okazje, które sprowokują, że do studni n a d e j d ą – jak Samarytanka – zaczerpnąć wody najbardziej zmęczeni i obciążeni (por. Mt 11, 28-30). Być tam, gdzie żyją sieroty bez Ojca.

Pośrednictwo Ojcostwa to świadome i aktywne czekanie przy studni na nadejście sieroty bez Ojca. Posługa towarzyszenia Ojcowskiego musi stawać się coraz bardziej misją dla Życia. Stwarzaniem okazji, sytuacji, możliwości, aby spotkać Życie. Aby Je odnaleźć i zaprosić do tego, by na nowo zechciało żyć!

Sierota bez Ojca szuka nade wszystko takich okazji i sytuacji, aby odnaleźć d o m. Tylko miejsce, które daje poczucie bezpieczeństwa i akceptacji, może stać się takim domem, do którego odważy się zapukać. Winniśmy zatem postępować w taki sposób, aby w każdej chrześcijańskiej wspólnocie ubodzy czuli się «jak u siebie w domu» - woła Jan Paweł II do chrześcijan XXI wieku (NMI 50). Czy ubodzy poczuliby się jak w domu przy naszych studniach, przy których ich oczekujemy? Czy poczuliby się pożądanymi gośćmi w naszych wspólnotach? Czy mogliby jeść z nami przy tym samym stole, czy też poczuliby się zawstydzeni naszą mądrością, onieśmieleni naszymi dobrymi manierami i jeszcze bardziej mali i osieroceni zanim przyszli? Pośrednictwo Ojcostwa, jeśli nie staje się DOMEM OJCA, gdzie sierota może bez lęku być sierotą, a ojciec ma odwagę na nią spojrzeć, by zobaczyć w nim brata lub siostrę, w żaden sposób nie wypełni swojej prorockiej misji dla Życia. Będzie pośrednictwem, które pozostanie nie zrozumiane dla nikogo i utonie w powodzi słów. Tylko miłosierdzie czynów nadaje nieodpartą moc miłosierdziu słów (por. NMI 50).

Aby Ojciec był poznany, czczony i kochany – w tym haśle zawiera się cel Życia i działania Wspólnoty Bożego Ojcostwa. Głosić Ojca na różne sposoby tym, którzy Go nie znają, przez co nie mogą doświadczać Jego stwarzającej i ożywiającej Miłości. Ale głosić go nade wszystko przez tworzenie prorockich wspólnot, w sercu których są ubodzy. Wspólnoty te staną się znakiem Królestwa, nowego Życia, w których ubodzy staną się naszymi przyjaciółmi, i od których będziemy uczyli się jak żyć z Ojcem.

Studnią, przy której szczególnie pragniemy oczekiwać osoby żyjące w poczuciu Życia straconego i zmarnowanego, i które chcemy przygarniać i kochać (lepiej będzie gdy napiszę: uczyć się je kochać) jak kocha ich Ojciec Niebieski, jest co miesięczna Eucharystia dla sierot bez Ojca. Modlimy się wówczas o uzdrawiającą moc Ojcowskiego błogosławieństwa dla tych, którzy zatracili zdolność otwierania się na dar swojego Życia i na Boże Miłosierdzie, a dla nas samych o dar Życia w p r z y m i e r z u z sierotami bez Ojca.


Daj mi pić! (J 4, 7)


Jezus prosi! Słowa: daj mi pić!, zdumiewają i wstrząsają sercem Samarytanki. Ukryta w nich moc budzi ją z nie-Życia. Kiedy człowiek wie, że jest tylko sierotą bez ojca, przestaje żyć naprawdę, przestaje myśleć o rzeczach ważnych i istotnych. I oto Jezus budzi kogoś takiego, dając mu do zrozumienia, że go potrzebuje! Wyrywa z letargu i poczucia bycia nieważnym. Swoją prośbą: daj mi pić!, prosi o coś dużo ważniejszego niż tylko o wodę: potrzebuję twojego Życia! Jestem zainteresowany twoim Życiem! Proszę cię o twoje Życie. Nie musisz się obawiać, że ci je zabiorę, albo zniszczę. Pokaż mi Je! Powiedz mi jak żyjesz, pokaż to wszystko kim jesteś, choć ja już dawno- przed wiekami – wiedziałem kim jesteś... Jezus zaczyna wsłuchiwać się w bicie serca Samarytanki, które jest bez wątpienia sercem sieroty bez Ojca. Zaczyna wsłuchiwać się z czułością, nie bojąc się więzi z nią.

Pośrednictwo Ojcostwa jest w pierwszym rzędzie słuchaniem. Najważniejszym zadaniem w towarzyszeniu osobom zranionym jest o b e c n o ś ć s ł u c h a j ą c a Ojca. Wspólnoty, które przyjmują sieroty bez Ojca, nie mają być najpierw wspólnotami skutecznie działającymi, ale miejscem nawiązywania więzi i wsłuchiwania się w Jezusa i w ubogich. Wspólnoty chrześcijańskie, które nie realizują w swoich programach i regułach zasady wewnętrznego milczenia, kontemplacji, nie będą potrafiły słuchać ubogich, a przez to nie będą miały mocy zaprzyjaźnić się z nimi. Pośrednictwo Ojcostwa nie jest w pierwszym rzędzie instytucją skutecznie działającą. Powinno ono zakładać pewnego rodzaju bierność, która, jeśli będzie wsłuchiwaniem się w innych, stanie się prawdziwym towarzyszeniem Ojcowskim.


Jakżeż Ty, będąc Żydem prosisz mnie Samarytankę,
bym Ci się dała napić? (J 7, 9)


Reakcją kobiety na prośbę Jezusa jest zdziwienie! Nie pojmuje, jak Jezus może się do niej odzywać! On jest Żydem, jest od mnie mądrzejszy, młodszy, lepszy – pewnie tak właśnie w tamtym momencie myślała Samarytanka...Przeżywa wstrząs, gdyż Żydzi nie utrzymują kontaktów z Samarytanami. Sierota bez Ojca nie wierzy bardzo długo (czasem w ogóle nie chce uwierzyć!), że ktoś może potrzebować jego Życia, że zechce z nim rozmawiać, a tym bardziej, że może chcieć dla niego dobra i że nie chce go zranić. Poczucie krzywdy, rana Ojca, odzywająca się właściwie przy każdym spotkaniu, nie pozwala długo ufać! Okres uczenia się na nowo zaufania, jest chyba najtrudniejszym etapem w posłudze pośrednictwa Ojcostwa. Jakżeż ty, nie będąc sierotą bez ojca, chcesz mnie zrozumieć? Jakżeż ty, nie wiedząc, czym jest rana Ojca, prosisz mnie, by ci zaufać i uwierzyć? Jakżeż ty...Tak mniej więcej reaguje dziś współczesny Samarytanin, sierota bez Ojca.

Potrzeba wielkiej wrażliwości i mądrości (nade wszystko łaski) w towarzyszeniu Ojcowskim, aby z jednej strony nie ulec obronnym, a często i manipulacyjnym zachowaniom takiej osoby, z drugiej zaś, aby swoją serdecznością, delikatnością i wiarygodnością Ojca przebijać powoli mur nieufności i podejrzeń. Na tym etapie pośrednik Ojcostwa staje się coraz bardziej...ojcem. Staje się tym, który idzie razem ze swoim (poznanym już dobrze) dzieckiem. Droga ta jest wspólną drogą przyjaźni i otwarcia. We wzajemnym słuchaniu i klimacie wzajemnego zaufania, ojciec pomaga dziecku (które w tym momencie czuje się jeszcze bardziej sierotą niż synem czy córką) w odnajdywaniu zaufania do samego siebie.

O gdybyś znała dar Boży i wiedziała kim jest Ten, kto ci mówi:
daj mi się napić! Prosiłabyś, a dałby ci wody żywej (J 4, 10)

Jezus najpierw sam prosi. W ten sposób chce nauczyć prosić kogoś, kto już dawno tego nie umie robić. Kiedy jesteśmy w stanie tak głębokiego zmęczenia i rozbicia, jak Samarytanka, nie umiemy już prosić. Bowiem, aby prosić, trzeba mieć...pragnienia! Czyli coś, co jeszcze ożywia nasze serce. Kobieta jest pogrążona tak głęboko w szarości i beznadziei, że nie jest w stanie o nic prosić. Zwyczajnie przytakuje, ale nie chce niczego. Dlatego Jezus natychmiast wykorzystuje jej zdziwienie, które jest dla Niego sposobem na przebudzenie...Staje się żebrakiem, aby za chwilę stała się nim owa kobieta. Aby za chwilę i ona zaczęła pragnąć...Boga obchodzą pragnienia naszego serca, bo tylko wtedy On może zacząć je wypełniać.

Sierota bez Ojca początkowo nie umie prosić, nie chce prosić i nie jest w stanie prosić...Prosi zwykle ten, kto wierzy, że otrzyma to o co prosi i ten, który ma pragnienia...Osoba, żyjąca z raną Ojca, najczęściej sama skazuje się na to, by nie mieć żadnych pragnień, a nade wszystko, by ich nie pokazać...Wyrażenie potrzeby miłości oznaczałoby dla niej wydanie się na pastwę kolejnych upokorzeń, odrzucenie lub zdradę. Dlatego nie chce pragnąć...Blokuje w sobie i tłumi pragnienia bycia kochaną, akceptowaną i przyjętą. Wydaje się, że sieroty bez Ojca najczęściej chcą pozostać niewidoczni niesłyszalni. Ale jest to tylko złudzenie. Oni pragną być zauważeni, a nawet widoczni. Boją się tylko naszego spojrzenia, które może kolejny już raz nie dostrzec w nich dziecka. Trędowaci, żebracy i sieroty natychmiast się podniosą i natychmiast obnażą przed nami swoje kalectwo, gdy tylko odkryją w nas promieniowanie Ojcostwa, takie spojrzenie, które będzie miało moc ocalić w ich Życie. Jeśli ubogi człowiek w spotkaniu z nami nie odczuje, że jest kochany, to nie dotrzemy do jego serca. Dlatego pośrednictwo Ojcostwa ma być s e r d e c z n e, a podejmujący posługę towarzyszenia ma winien stawać się coraz bardziej i k o n ą Serca Ojca. Można troszczyć się o ludzi, uczyć ich, formować, karmić i opatrywać rany. Ale jeśli nie powiemy sierocie bez Ojca: jesteś umiłowanym moim synem, kocham cię, nic go nie otworzy, nic nie uwolni i nic nie przemieni.

Pośrednictwo Ojcostwa winno być ciągłym budzeniem w sierocie, wskrzeszaniem – jak ogień z resztek popiołu – jego prawdziwej tożsamości dziecka, które pozostaje ciągle uśpione na dnie jego serca. Wykorzystując zdumienie sieroty, wywołane bezwarunkowym Ojcowskim Spojrzeniem, towarzyszenie Ojcowskie wkracza w taki etap swojej posługi, że możliwe staje się, by otworzyć zranione serce na Życie, nauczyć je prosić, obudzić w nim pragnienia, szczególnie to jedno: by chciało uwierzyć, że jest dzieckiem. I że ma Ojca!


Panie nie masz czerpaka, a studnia jest głęboka,
skądże więc weźmiesz wody żywej? (J 4, 11)


W przebudzonej kobiecie od razu wzrasta ożywienie, energia i inteligencja. Spostrzega natychmiast, że ma przewagę nad Jezusem i od razu ją wykorzystuje. Tę przewagę zapewnia jej...czerpak, który nosi z sobą... Myśli o Jezusie: nie ma czerpaka i nie przywykł do przychodzenia po wodę. To intelektualista, mówi o żywej wodzie, ale nic tak naprawdę nie wie, nie rozumie, co znaczy czerpać wodę ze studni.

Życie sieroty bez Ojca skoncentrowane bywa najczęściej na tym, by skutecznie zaczerpnąć wody ze studni i przeżyć kolejny dzień. Przeżyć go tak, by nie dać się zranić, by poradzić sobie ze swoją samotnością, ukryć skrzętnie ranę Ojca, zabić i zagłuszyć w sobie wszelkie myśli o własnej niepewności, kompleksach i cierpieniu... Być skutecznym, dać sobie radę góruje nad refleksją o tym, kim jestem, czy też: jaki sens ma moje Życie. Przydaje się posiadanie czerpaka, bo nim można nabrać wody. Natomiast dotykanie rany Ojca jakąś Wodą Żywą jest dla sieroty abstrakcyjne, nierealne i wręcz niemożliwe.

Pośrednictwo Ojcostwa staje się miejscem zmiany perspektywy patrzenia na swoje Życie. Tu pojawia się właściwy moment na zetknięcie sieroty bez Ojca ze Słowem Bożym, z ową Żywą Wodą, która jest radosnym Orędziem o Bogu, który jest Ojcem. Kiedy pojawia się pytanie: skądże więc weźmiesz wody Żywej?, pojawia się najsposobniejsza chwila do tego, by pośrednictwo Ojcostwa zaczęło stawać się otwieraniem czyjegoś Życia na Transcendencję.


Czy Ty jesteś większy od ojca naszego Jakuba? (J 4, 12)


To drugi przejaw wyższości. Kobieta przypomina wielką tradycję Samarytan. Czy Ty jesteś większy od naszego Ojca Jakuba, który dał nam tę studnię, z której pił on sam, i jego synowie i jego bydło? Pierwszą reakcją Samarytanki jest zapewnienie sobie odrobiny poczucia bezpieczeństwa. W tym celu trzeba według niej wyjść z kompleksu niższości i zacząć się bronić, a nawet atakować: ja mam przewagę nad tobą, bo mam czerpak oraz tradycję związaną z tą studnią. Kobieta nie chce długo zrozumieć, że studnia staje się – dzięki Jezusowi – miejscem ekumenicznym. Miejscem, do którego będą zapraszani odtąd wszyscy spragnieni, ci, którzy nie mają pieniędzy (por. Iz 55, 1n), wszyscy biedni, oszukani, sieroty bez Ojca.

Atak, samoobrona, maskowanie własnych kompleksów i zranień, udawanie, usprawiedliwianie, ciągłe obwinianie i niezadowolenie – to tylko niektóre sposoby zapewniania sobie przez sierotę bez ojca owej odrobiny poczucia bezpieczeństwa...

W misję pośrednictwa Ojcostwa wpisana jest walka duchowa. Swoista pascha – przechodzenie przez fazy buntu, podejrzeń, oskarżeń, maskowania, kłamstwa i manipulowania. O tym wszystkim musi wiedzieć i w porę dobrze rozpoznać ten, kto podejmuje się misji towarzyszenia Ojcowskiego. Pośrednictwo staje się w pewnym momencie kierownictwem duchowym, choć cały czas będzie jeszcze czymś więcej, ową nową wyobraźnią miłosierdzia, na którą otworzyć może nas tylko Bóg i której tylko On sam, przez Swego Ducha, może nas nauczyć.


Każdy kto pije tę wodę, znów będzie pragnął jej.
Kto zaś będzie pił wodę, którą ja mu dam,
nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam,
stanie się w nim źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu (J 4, 13-14)


Jezus posługuje się doświadczeniem Samarytanki. Wie ona, czym jest codzienny trud czerpania wody, wie, jaki ona ma smak i jak szybko rodzi pragnienie. W odniesieniu do doświadczenia kobiety, która, choć codziennie czerpie wodę ze studni, ciągle nie doznaje zaspokojenia swoich pragnień, Jezus pokazuje wielkość Swojego daru. Woda Żywa zaspokaja pragnienie raz na zawsze i staje się źródłem Życia, i to Życia wiecznego.

Woda, która nieustannie sączy się ze zranionego serca sieroty, nie przynosi ani ukojenia, ani zaspokojenia jakichkolwiek pragnień, wręcz przeciwnie, otwiera je i wskutek niemożności ich wypełnienia, powoduje ogromny ból i cierpienie. Jezus obiecuje, że to bolesne miejsce może stać się źródłem Życia, gdy tylko ten, który nosi w sobie ową ranę skosztuje Wody, którą On mu da.

Pośrednictwo Ojcostwa jest odkrywaniem w przekleństwie rany ojca – źródła miłości, rozlewającej się jako uzdrawiające błogosławieństwo Ojcowskie na Życie sieroty. Źródło to jednak może wytrysnąć i stać się krynicą Ojcowskiego błogosławieństwa, jedynie dzięki Żywej Wodzie, którą zaczerpnąć można bezpośrednio z Serca Jezusowego. A Serce to bije najbardziej w sakramentach, nade wszystko w Eucharystii. Pośrednictwo Ojcostwa prowadzi coraz dalej, do miejsca, w którym rana Ojca może być zanurzona w Żywej Wodzie (w oceanie) Miłosierdzia Bożego. Związanie sieroty bez ojca z Życiem sakramentalnym – jest koniecznym etapem na drodze towarzyszenia Ojcowskiego. Szczególne (i jedyne w swoim rodzaju) znaczenie w przyjmowaniu swojego Życia na nowo i odnawianiu się w swojej tożsamości, jest dla sieroty bez Ojca sakrament pojednania i pokuty.


Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać (J 4, 15)


Daj! Kobieta rzuca się na dar Jezusa: to cudowne, uwolni mnie to od codziennej harówki...Rozumuje materialnie, technicznie. Chce łatwiejszego Życia, odciążenia od codziennego trudu noszenia wody.

Pragnienie Życia jest w sierocie bez Ojca tak silne, że gdy tylko obudzi się Ono w nim, natychmiast otwiera się na Nie i pragnie czerpać garściami Jego owoce, nie zdając sobie sprawy, jaką jeszcze drogę musi przejść, aby owoce te mogły stać się dojrzałe. Otwarcie na Życie – rewolucyjna wręcz zmiana w Życiu sieroty bez ojca – jest na początku bardzo magiczne, prawie pogańskie, bez chęci dotykania bolesnej prawdy o sobie, bez wchodzenia na ścieżkę krzyża, bez zgody na cierpienie i na akceptację rzeczywistości, w której żyje.

Pokusą w posłudze pośrednictwa Ojcostwa byłoby obiecywanie sierocie bez Ojca natychmiastowych owoców Życia, bez całego trudu ponownego przejścia przez Nie (paschy), czasem chwila po chwili, wydarzenie po wydarzeniu, konfrontując się z wszystkimi przeżyciami, emocjami i odczuciami, które towarzyszyły mu podczas całej jego historii Życia.

Pośrednictwo Ojcostwa staje się więc d r o g ą, tak jak drogą jest proces powrotu sieroty bez Ojca do stanu dziecięctwa. Droga ta wydłuża się nierzadko na wiele tygodni, miesięcy, a nawet lat. I osoba towarzysząca sierocie, i ona sama, muszą być przygotowane na wyruszenie w taką podróż, która będzie domagała się od nich każdego dnia cierpliwości, łagodności, umiejętności słuchania i czekania.


Idź, zawołaj męża i wróć tutaj...Nie mam męża (J 4, 16 - 17)


W chwili gdy w Samarytance budzi się prawdziwe pragnienie Życia i miłości, Jezus nagle jakby zatrzymuje ów cały proces nowych narodzin. Paradoksalnie, kobieta obudziła swoje serce, a Jezus ją upokarza, dotyka w niej czegoś bardzo bolesnego i wstydliwego. Nie rozumie, że w ten sposób chce oczyścić jej serce.

Tu rozpoczyna się prawdziwy proces przemiany. Kobieta jest już gotowa. Jezus nie boi się, że ucieknie, wystraszy, gdyż pragnienie, które w niej rozbudził, jest na tyle silne, że będzie ona w stanie dotknąć prawdy o samej sobie, byle tylko owo pragnienie zostało wypełnione. Oczyszczenie serca – noc serca – proces stawania w bolesnej prawdzie o swoim Życiu – kolejny jakże ważny etap pośrednictwa Ojcostwa. Od niego zależy, czy sierota bez ojca będzie w stanie iść do przodu w swoim dojrzewaniu i odkrywaniu na nowo swojego Życia jako daru Ojca. Nie mam męża – oto cała prawda o kobiecie. Nie mam ojca – oto cała prawda o sierocie.


Dobrze powiedziałaś, miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz,
nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą (J 4, 18)


Jezus uznaje prawdę jej serca, ale wie, że kobieta, mówiąc: nie mam męża, nie mówi jeszcze wszystkiego. Ciągle boi się wejść w tę najbardziej głęboką i najbardziej prywatną sferę serca. Dla niej ta dziedzina jest bardzo osobista, i nie chce w nią wkraczać w obecności kogoś obcego. Woli rozmawiać o harówce przy wodzie, gdyż jest to dziedzina życia wspólnotowego, dziedzina pracy...Myśli, że to jest jej największy problem, od którego chciałaby jak najszybciej się uwolnić...Lecz Jezus pokazuje jej inny problem, który okaże się podstawowym problemem jej Życia. Dlatego wcześniej musiał wejść głęboko w jej serce, by dogłębnie uchwycić jego ranę. A uchwycić ją tylko po to, by w jednej chwili uwolnić kobietę od bólu, którego doświadczała za każdym razem, dotykając owej rany. Po to, by w mgnieniu oka usunąć cały ciąg cierpienia i zgryzot, które zamknęły jej serce.

Tutaj musiało zapaść głębokie milczenie i oczekiwanie. Wydaje się, że Jezus zanurzył wewnętrzne spojrzenie tej kobiety w ranie, na którą nie śmiała sama patrzeć. Nie lubimy patrzeć na najgłębsze rany naszego serca, gdyż czujemy się skrępowani. Trudno jest uznać wszystkie nasze klęski, wolimy już więcej się im nie przyglądać...Ale Jezus na nie patrzy.

Pośrednictwo Ojcostwa jest sięganiem głęboko w zranione serce, jest zanurzaniem spojrzenia sieroty w ranie, na którą już dawno przestał patrzeć... W takiej chwili najbardziej potrzebny jest... o j c i e c. Nie terapeuta, nie teolog, nie lekarz. Nikt nie może wkradać się do czyjegoś serca, jeśli nie jest ojcem... W towarzyszeniu Ojcowskim niezbędne jest takie milczenie ojca, które zaprasza do wejścia w głąb siebie. Milczenie, które wyzwoli słowo prawdy...Milczenie, które uwolni od ciężaru przekleństwa.

Dlatego pośrednictwo Ojcostwa musi w pewnym momencie zacząć być tym, co można by nazwać najprościej: promieniowaniem Ojcostwa. Nie tylko już samym miłującym spojrzeniem, które bezwarunkowo akceptuje, ale spojrzeniem, które sięga tam, gdzie wzrok nie sięga. Spojrzeniem pełnym czułości, które nie rani, ale które staje się narzędziem Ducha Ojca, rozlewającego Miłość Swoją w sercu zranionego stworzenia (por. Rz 5, 5).

Delikatność, czułość, wrażliwość, milczenie, poznanie serca (cardiognosia), współodczuwanie, bezinteresowny dar miłości... Oto O J C I E C.


Panie, widzę, że jesteś prorokiem (J 4, 19)


Kobieta wreszcie rozpoznaje (i uznaje), że Jezus patrzy na nią spojrzeniem Boga, spojrzeniem proroka, który widzi to, czego nie widzą inni. Widzi to, co jest głęboko ukryte i niewidzialne. Widzę, że jesteś prorokiem!

Pośrednictwo Ojcostwa winno stawać się właśnie takim spojrzeniem proroka, kogoś, kto potrafi – dzięki głębokiej wierze Bogu i tak samo głębokiej miłości do człowieka - zobaczyć to, co ukryte, spojrzeć dalej niż sięgają wszyscy.

To wielka łaska, gdy sierota bez ojca uzna, że patrzy się na nią spojrzeniem proroka. Spojrzeniem kogoś, kto jest blisko tylko po to, aby być narzędziem, instrumentem Bożego Ojcostwa. Spojrzeniem kogoś, kto zaczyna widzieć to, co niewidzialne, ukryte i sięga daleko dalej niż nawet on sam. Takie spojrzenie staje się prorokowaniem do czyjegoś Życia i przyzywaniem do Niego Miłosierdzia Ojca. Jest spojrzeniem, które dostrzega w zranionym Życiu Boże dobro i Boże piękno. Przez to zachęca to Życie, aby też zaczęło patrzeć na siebie w podobny sposób.

Tak pośrednictwo Ojcostwa staje się przyzywaniem dobroci Boga do Życia sieroty bez ojca. Staje się prorokowaniem, profetycznym Słowem Miłości, wypowiadanym wprost do jego ducha, przynoszącym Życie do suchych i pustych miejsc w nim. Staje się zaproszeniem Ojca, aby uwierzyć Mu, gdy mówi: Udzielę wam mego ducha po to, abyście ożyli (por. Ez 37, 14). Staje się wreszcie błogosławieństwem dla Życia, modlitwą błagalną, aby bez względu na to, jakie było dotychczasowe doświadczenie ojca naszego brata, Duch Święty zasadził głęboko w jego sercu poznanie Boga jako kochającego Ojca, który pragnie wyzwolić go do Życia. Jest to prośba o łaskę uwierzenia i zrozumienia dla niego, że On miłuje go z całego serca, nie stawiając żadnych warunków, i że może z ufnością powierzyć Mu swoje Życie. W WBO ojcowie podejmują posługę modlitwy za osoby, potrzebujące błogosławieństwa dla Życia, aby poznały i uwierzyły w sercu, że zawsze były chciane i kochane.


Ojcowie nasi oddawali cześć Bogu na tej górze, a wy mówicie, że w Jerozolimie jest miejsce,
gdzie należy czcić Boga. Odpowiedział jej Jezus: Wierz mi kobieto, że nadchodzi godzina,
kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca. Wy czcicie to,
czego nie znacie, my czcimy to, co znamy, ponieważ zbawienie bierze początek od Żydów.
Nadchodzi jednak godzina, owszem już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać
cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli chce mieć Ojciec (J 4, 20-24)


Jezus Swoim prorockim spojrzeniem uwalnia kobietę od ciężaru, który jej nie pozwalał żyć w prawdzie. Tym samym, pozwala jej powrócić do czegoś, co jest głównym nurtem Życia. A jest to a d o r a c j a, oddawanie czci Bogu w Duchu i prawdzie. Jesteśmy w prawdzie tylko wtedy, gdy adorujemy. Wierz mi kobieto – Jezus w tym momencie patrzy już na Samarytankę jak na stworzenie zdolne do adoracji swego Stwórcy.

Zbyt wielki ciężar, zbyt wiele błędów, zbyt wiele cierpienia i zgryzoty, które nagromadziły się w umyśle i sercu sieroty bez Ojca, pozwalają mu zapomnieć o adoracji. Rana Ojca – nie poddana uzdrawiającej mocy Ojcowskiego błogosławieństwa – prowadzi do adorowania samego siebie, swojego cierpienia i swojej biedy. To zaś wiedzie do wewnętrznej pustki, rozbicia wewnętrznego. I aby z powrotem mogła dokonać się jedność w człowieku, potrzeba owego wewnętrznego aktu, który dokonuje się w najtajniejszej głębi ludzkiego, potrzeba adoracji w Duchu i prawdzie, która jest takim właśnie całkowicie wewnętrznym aktem stworzenia wobec Stwórcy.

Pośrednictwo Ojcostwa zawsze musi prowadzić do adoracji! Do głębokiej prostoty naszego serca przed Bogiem. Takich to czcicieli chce mieć Ojciec. Możemy spojrzeć na siebie w prawdzie tylko na tyle, na ile konkretnie uznajemy, że jesteśmy stworzeniem, innymi słowy: na tyle, na ile adorujemy. Bez adoracji nie wiemy, czym jest nasz stan stworzenia. Adoracja polega na powracaniu do aktu stwórczego Boga i na uznawaniu, że ów fakt, który jest wieczny, jest aktualny dla nas. Choć nasze ciało zostało ukształtowane w naszym świecie (i już z tego powodu jest zależne od jego wszelkich uwarunkowań), to nasza dusza została stworzona bezpośrednio przez Boga, a to pozwala nam stwierdzić, że jesteśmy bardziej podobni do Boga niż do rodzonych rodziców, gdyż podobieństwo do Boga jest podobieństwem wewnętrznym i wiecznym. Jesteśmy stworzeni na obraz Boga (por. Rdz 1, 26; Syr 17, 3). Zależność od naszych rodziców sytuuje się na płaszczyźnie biologicznej. Jest to bardzo ważne na poziomie uwarunkowania, psychiki, naszego wzrastania, natomiast nasza dusza zależy bezpośrednio od Boga . To bardzo wyzwalająca prawda dla sieroty bez Ojca, pozwalająca mu odkrywać z dnia na dzień coraz bardziej swoją godność i powracać do Ojca. A odkryć tę prawdę można jedynie na adoracji.


Wiem, że przyjdzie Mesjasz, zwany Chrystusem. A kiedy On przyjdzie, objawi
nam wszystko. Powiedział do niej Jezus: Jestem nim Ja, który z tobą mówię (J 4, 25-26)


Jezus na nowo ożywia w sercu kobiety to wszystko, o czym zapomniała. Z powodu swych nieszczęść zapomniała, czym jest adoracja. Teraz staje się na nowo stworzeniem, które pragnie adoracji. I natychmiast powraca nadzieja: wiem, że przyjdzie Mesjasz. A kiedy On przyjdzie, objawi nam wszystko....Nagle wszystko powraca w niej do Życia. Budzi się wiara, tęsknota za Bogiem...Jestem nim Ja, który z tobą mówię. Jezus natychmiast objawia się jej, gdyż wie, jak bardzo owa kobieta pragnie, jak bardzo chce dojść aż do końca, odkryć Mesjasza.

Pośrednictwo Ojcostwa osiąga swój szczyt w rozpoznaniu Mesjasza...Kto Mnie widzi, widzi Ojca (por J 14, 8n). Adorowanie Jezusa staje się najlepszą dla sieroty bez ojca wiedzą praktyczną. Patrząc na Niego, patrzy na Boga, na Stwórcę, który jest umiłowanym Synem Ojca. Nie znając i nie adorując Jezusa, nie może dowiedzieć się, kim jest. Nie rozpoznając w Nim Mesjasza, nie rozpoznaje tym samym Jego słów w Piśmie Świętym, Jego obecności w Eucharystii, Jego gestu przebaczenia w spowiedzi.

W tym momencie pragnę przywołać inne wydarzenie, opisane nieco dalej w Janowej Ewangelii, które bardziej rozświetli nam ową prawdę, iż pośrednictwo Ojcostwa nie tylko powinno, ale musi prowadzić do spotkania z Chrystusem. Otóż, niedługo przed Swoją śmiercią na Krzyżu, Jezus, zapytany przez uczniów o drogę, którą ma iść (by przygotować im miejsce w domu Ojca – por. J 14, 1-5), szokuje ich odpowiedzią: Ja jestem drogą, prawda i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie (por. J 14, 6-7).

Jezus mówi wprost: jeśli chcecie dojść do Ojca – a to jest najważniejsze, co powinien robić człowiek w swoim Życiu: wracać do Ojca! – powinniście iść drogą, którą jestem Ja sam! Innej drogi nie ma! Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej! Nikt! Tylko przeze Mnie! . Oznacza to, że aby spotkać się z uwalniającym i uzdrawiającym Spojrzeniem Ojcowskim, nie można pominąć Jezusa. Bez Jezusa nie spotkamy Ojca! O tym musi być przekonany każdy, podejmujący posługę towarzyszenia Ojcowskiego. Nieznajomość Jezusa, nieuznawanie Go za człowieka i za Boga, prowadzi do zmarnowania łaski spotkania z Ojcem. Wszyscy święci pokazują nam jedyną drogę do Ojca: nie tracić z oczu Jezusa, nie zapominać o Życiu sakramentami, szczególnie Eucharystią i sakramentem pojednania i pokuty. To jedyna prawdziwa droga do Ojca.

Najbardziej szokują jednak dalsze słowa Jezusa. Kiedy Filip prosi: Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy (por. J 14, 8), Jezus odpowiada: Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca...Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? (por. J 14, 9-11). Na początku Ewangelii św. Jan napisał: Boga nikt nigdy nie widział (por. J 1, 18a). Zaraz jednak dodaje: Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył (por. J 1, 18b). Przed przyjściem Jezusa na ziemię, Bóg, choć nie był Bogiem nieznanym (człowiek musiał nauczyć się rozpoznawać Jego ślady w świecie, w stworzeniu, por. Ps 76, 2), był Bogiem ukrytym i niewidzialnym. Dopiero Jezus Chrystus dał doskonałe objawienie o Ojcu. Objawienie to nie było Jego słowem, ale N i m s a m y m. Jezus pouczył nas wszystkich o Ojcu tak, że uczynił Go widzialnym: Kto Mnie widzi, widzi także i Ojca (por. J 14, 9). Święty Paweł nazywa Chrystusa obrazem Boga niewidzialnego (por. Kol 1, 15), w którym wszystkie skarby mądrości i wiedzy są ukryte (por. Kol 2, 3), i w którym mieszka cała Pełnia: Bóstwo na sposób ciała (por. Kol 2, 9). Jeden ze znanych teologów współczesnych o. W. Stinissen, wyprowadza z tych słów następujący wniosek: „Obraz” nie oznacza bladego przedstawienia rzeczywistości, jest tak samo doskonały jak oryginał. „W Nim bowiem mieszka cała Pełnia: Bóstwo na sposób ciała (Kol 2, 9). Bezpośrednio nigdy nie będziemy mogli zobaczyć Ojca, ale tylko poprzez Jego obraz, Jezusa Chrystusa. Jednak ten obraz nie jest w żadnym razie podobny do naszych obrazów i portretów. Portret o d w o ł u j e s i ę do określonej osoby, ale tej osoby w tym portrecie n i e m a. Fotografia przyjaciela nie wystarczy, aby z nim być. Natomiast Jezus jest obrazem Ojca w doskonały i realny sposób – prawdziwie możemy tu mówić o realpresens (rzeczywistej obecności) – że możemy być z Ojcem w Nim. „Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie?” (J 14, 10). Jeżeli nie możemy bezpośrednio widzieć Ojca, to nie znaczy, że możemy iść okrężną drogą: najpierw spojrzeć na Jezusa, a potem wyciągnąć wnioski odnośnie Ojca. Tutaj widzimy Ojca w Jezusie. Ojca nie znajdujemy za ani poza Jezusem. Wystarczy nam wniknąć dostatecznie głęboko w Jezusa, a spotkamy Ojca.

Jezus odsłania przed nami niezwykłą prawdę (gr. aletheia), którą jest On sam (por. J 14, 6). Odkrywa przed nami misterium, które do tej pory było zakryte i które wydawało się niemożliwe do objawienia światu i człowiekowi. Każdy, bez wyjątku, kto oczyma wiary patrzy na Jezusa, równocześnie patrzy na Boga i widzi Go. Kto adoruje Jezusa, adoruje Ojca.

Jeśli pośrednictwo Ojcostwa nie prowadzi do odkrycia tej prawdy, że tylko ten kto uznaje Jezusa i wierzy w Niego, kroczy prostą drogą do Ojca, i że tylko ten kto adoruje Jezusa, adoruje Ojca, nie wypełnia swojej misji. Oto największe pragnienie Jezusa: prowadzić adorujących do Ojca. Prowadzić sieroty do Ojca. W perspektywie wiary wszelka pomoc osobom, naznaczonym raną Ojca, wszelka terapia, mająca na celu przywracanie ich do Życia, jeśli nie zawiera w swoim programie p r z e j ś c i a przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie, jest złudzeniem i oszukiwaniem tego, który szuka Ojca i Życia w Nim.


Na to przyszli Jego uczniowie i dziwili się, że rozmawiał z tą kobietą (J 4, 27)


W wydarzeniu przy studni Jakubowej biorą udział także uczniowie Jezusa. Podczas najważniejszej rozmowy nie ma ich przy Mistrzu, przychodzą dopiero pod koniec spotkania. Kiedy wracają z miasta, spotkanie Jezusa z kobietą dobiegało końca. Nie omieszkali jednak nie zauważyć, że rozmawiał z Samarytanką, i dyplomatycznie wyrazić swojej dezaprobaty zdziwieniem. Ponieważ szanowali Jezusa, żaden z nich nie powiedział: czego od niej chcesz?, albo czemu z nią rozmawiasz?, natomiast swoim sposobem zachowania zdają się wyrażać opinię: no nie, takich rzeczy nie powinien robić. Ich życie toczy się na przemian w porządku powinno się – nie powinno się. Uczniowie reprezentują tu tych, którzy wiedzą w każdej sytuacji jak się zachować, co się powinno, a czego nie. Prawo znają na pamięć. Z pamięci jednak wyrzucili miłość. Już parę razy wcześniej sugerowali Jezusowi, żeby był ostrożniejszy w relacjach ludzi. Gdy kobieta kananejska krzyczała za Jezusem, mówili do niego: odpraw ją, bo krzyczy za nami (por. Mt 15, 21-28). Dużo musiało ich kosztować każde zatrzymanie się Jezusa przy grzeszniku. Nie mogli zrozumieć motywów takiego zachowania. Ich motywem postępowania była porządność, układność, nie zadawanie się z braćmi odłączonymi. Dyplomacja to ich specjalność. Specjalnością zaś Jezusa jest miłość.

Jezus wiedział, że Samarytanka nie odezwałaby się ani słowem, gdyby był cały czas w otoczeniu Apostołów. Nie odezwałaby się w obecności kogoś takiego jak Piotr czy Bartłomiej, tych ludzi wielkich, mądrych, inteligentnych, którzy wiedzą, że wiedzą. Jezus pozwala więc uczniom oddalić się do miasta w celu zakupienia żywności. Żeby wejść w dialog z siostrą odłączoną, musi pozostać sam. Kobieta musi dostrzec Jego miłujące, akceptujące spojrzenie, i nie wątpić, że jest ono skierowane tylko i wyłącznie w jej stronę. Dość pewnie ma już spojrzeń pełnych pogardy, podejrzeń i potępienia.

Kolejny raz zwracamy uwagę na niezaspokojoną w sierocie bez Ojca potrzebę akceptującego, wyzwalającego Ojcowskiego Spojrzenia. Ktoś, kto nie doświadczył nigdy własnego Życia jako daru Ojca, kto czuje się głęboko w swoim sercu nie przyjęty i odrzucony, potrzebuje najbardziej w świecie nieustannych oczu Ojcowskich, które będą dla niego wyzwalającym i uzdrawiającym błogosławieństwem. Dlatego początkiem, środkiem i końcem pośrednictwa Ojcostwa jest Spojrzenie. Akceptujące, przyjmujące, pełne miłości i zrozumienia. Bez niego niemożliwe jest otwarcie się sieroty na jakikolwiek dialog. Dlatego Jezus jest sam, dlatego patrzy swoim Dobrym Spojrzeniem tylko na nią. Kobieta odkrywa natychmiast, że to jest spojrzenie pełne miłości i wie, że nie ma w tym momencie nikogo innego, na kogo mógłby patrzeć i do kogo mógłby odzywać się Jezus. Jest tylko ona i On. Miłujący i miłowany. Ojciec i córka. Ojciec i dziecko. Pośrednictwo Ojcostwa jest nieustannym wysyłaniem Ojcowskiego Spojrzenia w stronę sieroty bez Ojca. Spojrzenia, które jest ciągłym zaproszeniem: wróć do Ojca, wróć do Ojca.

Takie zadanie może być albo trochę abstrakcyjne, albo też wydawać się przerastać możliwości zwykłego człowieka, nawet gdyby był najbardziej gorliwy, wierzący i hojny w dawaniu siebie. Wierzę jednak bardzo mocno, że jeśli posługa pośrednictwa Ojcostwa pochodzi od Ojca i jest Jego dziełem, to On sam powołuje i posyła tych, którzy dzięki Jego łasce, staną się zdolni do bycia narzędziami Życia dla tych, którzy w świecie żyją jak sieroty bez Ojca (por. Syr 4,1-10). Posługa ta, choć domaga się solidnego przygotowania i zdolności, opiera się przede wszystkim na pewnym mandacie, otrzymanym od samego Boga, który jest Bogiem Życia. W ten sposób otwieramy się na dar pewnego posłannictwa, w mocy Ducha Świętego, do towarzyszenia sierotom bez Ojca i sprawiania, by ów trud towarzyszenia wydawał owoce Życia.

Wielką łaską staje się we Wspólnocie Bożego Ojcostwa obecność braci i sióstr, którzy dzięki otwieraniu się na Miłosierdzie Boże, odnajdują w sobie taki odblask Boskiego Ojcostwa, który jest w stanie przywrócić nadzieję temu, którego Życie zostało naznaczone raną Ojca. Ten odblask, czerpiący niekiedy podobieństwo bardziej z ludzkiego ojcostwa, a czasem bardziej z ludzkiego macierzyństwa, staje się szczególnego rodzaju ojcostwem lub macierzyństwem duchowym, opartym na coraz silniejszej relacji dziecięcej, która pozwala otwierać się w wierze na obecność Ojca.

Pośrednictwo Ojcostwa jest naszą odpowiedzią na wezwanie Boga: bądź ojcem dla sierot (por. Syr 4, 1-10). I jest to jedna z najpiękniejszych form życia braterskiego w WBO i realizowania Słowa Bożego: Troszczcie się o Miłość (por. 1Kor 14, 1n). Jednocześnie jest to jeden z głównych sposobów promowania kultury Życia i cywilizacji miłości.


Kobieta zaś zostawiła swój dzban i odeszła do miasta. I mówiła tam ludziom:
Pójdźcie, zobaczcie człowieka, który mi powiedział wszystko, co uczyniłam:
Czyż On nie jest Mesjaszem?. Wyszli z miasta i szli do Niego (J 4, 28-30)


Zostawiła dzban... Zostawiła tak naprawdę cały ciężar Życia. Serce kobiety stało się lekkie. Przed chwilą jeszcze zdawało jej się, że jedyną jej przewagą nad Jezusem było posiadanie dzbana. Kiedy jednak rozpoznała w Nim proroka i Mesjasza, zgadza się być Jego uczniem. Nie zabiera dzbana. Rezygnuje z całej swojej dotychczasowej filozofii Życia, która w dużej mierze opierała się na byciu praktycznym i skutecznym, czego symbolem jest jej dzban. Kobieta to wszystko zostawia.

Odkrywając Jezusa, odkrywamy cel: Miłość! Całkowicie więc przekraczamy skuteczność. Gdyby ktoś zabrał dzban Samarytance przed spotkaniem, ostro by zareagowała, gdyż konieczny jej był do czerpania wody. Ale spotkała Jezusa i wszystko się zmieniło.


I odeszła do miasta. I mówiła tam ludziom: Pójdźcie, zobaczcie człowieka, który mi powiedział wszystko, co uczyniłam.


Pośrednictwo Ojcostwa jest procesem powolnego zostawiania dzbana. Uwalniania od całego ciężaru skuteczności, presji bycia praktycznym, porządnym i niezależnym. Jest prowadzeniem ku odkryciu nadrzędnego celu ludzkiego Życia: miłości! Miłość zaś czyni wolnym serce człowieka, a sierotę bez Ojca wiedzie często do rozpoznania skarbu w swojej ranie. To, co było dotąd przeklętym miejscem, staje się miejscem spotkania z Mesjaszem i miejscem powołania, by razem z Nim głosić Orędzie o Ojcu i stawać się coraz bardziej narzędziem Bożego Ojcostwa w świecie.


Tymczasem prosili Go uczniowie, mówiąc: Rabbi, jedz! On im rzekł: Ja mam do jedzenia
pokarm, o którym wy nie wiecie...Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie
posłała, i wykonać Jego dzieło. Czyż nie mówicie: Jeszcze cztery miesiące, a nadejdą żniwa?
Oto powiadam wam: Podnieście oczy i popatrzcie na pola, jak bieleją na żniwo (J 4, 31-35)


Oto troska apostołów: Rabbi, jedz! Jezus troszczy się jednak nie tyle o jedzenie, ile o człowieka: Ja mam do jedzenia pokarm o którym wy nie wiecie...Jakby rozłam pomiędzy uczniami a Jezusem. Podczas gdy oni przez cały ten czas byli zajęci organizacją posiłku, Jezus był całkowicie pochłonięty spotkaniem z Samarytanką. Jego Serce całkowicie owładnięte jest miłością do tej biednej kobiety. Spojrzenie Jego jest spojrzeniem wewnętrznym, spojrzeniem Oblubieńca, kogoś kto kocha.

Uczniowie mają inne spojrzenie i gdzie indziej je kierują. Pozostają na zewnątrz, na poziomie skuteczności, środków, ludzkich uwarunkowań. Myślą i patrzą tak jak owa kobieta przed spotkaniem z Jezusem. Ich serca są zatroskane myślami o narzucających się koniecznościach życiowych. Jezus chce ich jednak przeprowadzić do spojrzenia dużo głębszego: Podnieście głowy i popatrzcie na pola jak bieleją. Uczniowie umieją dobrze liczyć. Człowiek roztropny umie dobrze policzyć, zorganizować, dokładnie oceniać, przewidywać. Jezus tę roztropność przekracza. To prawda – mówi do uczniów – macie rację, jeszcze cztery miesiące, a nadejdą żniwa. Ale powiadam wam: podnieście oczy i patrzcie na pola, jak bieleją na żniwa. Oto wezwanie do patrzenia dalej niż sięga tylko ludzki wzrok. Podnieście oczy i patrzcie! Patrzcie sercem, a zobaczycie dużo więcej, dużo wyraźniej i dużo głębiej!

Są dwa sposoby patrzenia. Jeden – to spojrzenie kiedy nasza ludzka mądrość i rozsądek, patrzą tylko zewnętrznie, przez pryzmat skuteczności i ludzkich uwarunkowań, drugi – gdy owa roztropność przemieniona przez miłość, sprawia, że widzimy sprawy od wewnątrz. Uczniowie żyją jeszcze w rytmie ludzkiej roztropności. Nie zdążyli jeszcze rozpoznać innego rytmu – rytmu Serca Jezusa. Gdyby go znali, zaczęliby, jak ich Mistrz, patrzeć na wszystko z miłością.

Kiedy zaczynamy patrzeć spojrzeniem Jezusa na siebie i na innych, zaczynamy stawać się coraz bardziej promieniowaniem Bożego Ojcostwa, odblaskiem Jego Ojcowskiej Dobroci, Czułości i Miłosierdzia.

To właśnie Jezus mógłby nazwać prawdziwym pośrednictwem Ojcostwa, to właśnie chciałby w nas widzieć!

Towarzyszenie Ojcowskie powinno wpisywać się w ową tradycję miłosierdzia, która – jak to wyraził Jan Paweł II - w minionych dwóch tysiącleciach wyraziła się na wiele różnych sposobów, ale która obecnie wymaga może jeszcze większej inwencji twórczej. Potrzebna jest dziś nowa „wyobraźnia miłosierdzia”, której przejawem będzie nie tyle i nie tylko skuteczność pomocy, ale zdolność bycia bliźnim dla cierpiącego człowieka, solidaryzowania się z nim, tak aby gest pomocy nie był odczuwany jako poniżająca jałmużna, ale jako świadectwo braterskiej wspólnoty dóbr (por. NMI 50).

Odkrywanie owej nowej wyobraźni miłosierdzia wydaje się zależeć, nie przede wszystkim od osobistej charyzmy, twórczości czy nawet hojności człowieka. Jej skuteczność nie będzie również wynikała jedynie ze wzrostu zaangażowania i gorliwości w działaniu jednej osoby czy całej społeczności na rzecz drugiego człowieka. Wszystko to bardzo ważne, ale najważniejsza w tym wydaje się duchowości komunii, tj. „spojrzenia utkwionego w tajemnicy Trójcy Świętej, która zamieszkuje w nas i której blask należy dostrzegać także w obliczach braci żyjących wokół nas (por. NMI 43). Jeśli nasze działania – pisze Sługa Boży – rzeczywiście mają początek w kontemplacji Chrystusa, to powinniśmy umieć Go dostrzegać przede wszystkim w twarzach tych, z którymi On sam zechciał się utożsamić: „Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie” - Mt 25, 35-36 (por. NMI 50).

Pośrednictwo Ojcostwa musi więc być najpierw kontemplacją i adoracją w Duchu i prawdzie, czynioną przez samego pośrednika, tego, którzy podejmuje się towarzyszenia Ojcowskiego, aby, zanurzając swoje spojrzenie w miłującym Spojrzeniu Boga, zaczął dostrzegać Go również w tych, z którymi On sam zechciał się utożsamić – w sierotach bez Ojca, i jednocześnie zaczął sam odbijać w sobie promieniowanie Bożego Ojcostwa. Tak więc pierwszym i podstawowym warunkiem podejmowania posługi pośrednictwa Ojcostwa jest Życie duchem błogosławieństw, powrót do Ewangelii, do Słów Chrystusa i naśladowaniem Jego opcji na rzecz słabych, ubogich i sierot.

A my, którzy jesteśmy mocni w wierze, powinniśmy znosić słabości tych, którzy są słabi, a nie szukać tylko tego, co dla nas dogodne. Niechaj każdy z nas stara się o to, co dla bliźniego dogodne – dla jego dobra, dla zbudowania. Przecież i Chrystus nie szukał tego, co było dogodne dla Niego, ale jak napisano: „Urągania tych, którzy Tobie urągają, spadły na Mnie”. To zaś, co niegdyś zostało spisane, napisane zostało i dla naszego pouczenia, abyśmy dzięki cierpliwości i pociesze, jaką niosą Pisma, podtrzymywali nadzieję. A Bóg, który daje cierpliwość i pociechę, niech sprawi, abyście wzorem Chrystusa te same uczucia żywili do siebie i zgodnie jednymi ustami wielbili Boga i Ojca Pana naszego Jezusa Chrystusa.

Dlatego przygarniajcie siebie nawzajem, bo i Chrystus przygarnął was – ku chwale Boga. Albowiem Chrystus – mówię stał się sługą obrzezanych, dla okazania wierności Boga i potwierdzenia przez to obietnic danych ojcom oraz po to, żeby poganie za okazane sobie miłosierdzie uwielbili Boga.

A Bóg, dawca nadziei, niech wam udzieli pełni radości i pokoju w wierze, abyście przez moc Ducha Świętego byli bogaci w nadzieję (Rz 15, 1-13)

Pośrednictwo Ojcostwa jako to właśnie takie podtrzymywanie nadziei w sierotach bez Ojca, aby – poprzez cierpliwość i pociechę, jaką niosą Pisma – także oni za okazane sobie miłosierdzie uwielbili Ojca.
Bądźmy znawcami Bożego miłosierdzia w nas i – tym samym – Jego narzędziami w docieraniu coraz to nowymi sposobami do zranionej ludzkości. Te słowa zostały wypowiedziane do kapłanów , myślę jednak, że powinny stać się mottem życiowym wszystkich chrześcijan, wszystkich wspólnot i ruchów w Kościele, wszystkich pośredników Ojcostwa, pragnących nieść dzisiejszemu światu miłosierdzie i nadzieję.
(Fragment książki ks. Remigiusz Loty, Serce Ojca - najbezpieczniejsze miejsce na ziemi